Jakże często słyszymy te okrzyki. Zastanowić się należy co chce nam powiedzieć mały wojownik, który zażarcie walczy o swoje „ja”. Gdy zaczyna nam maluch wojować w czasie posiłku, to pozwólmy mu w taki „zły” dzień po prostu porządzić. Niech sam zarządzi co będzie jeść, wspólnie przygotuje posiłek, nakryje do stołu, zawiąże rodzicom śliniaczki, wręczy  łyżeczki i namówi wszystkich do jedzenia. Najgorzej będzie wtedy, kiedy posiłek- Wam rodzice nie będzie smakował-bo mogą być to różne rzeczy np. barszczyk, buraczki , pierożki i do tego frytki. Nasz wojownik je ,a my patrzymy z przerażeniem jak mu smakuje.

Radziłabym wziąć się za jedzenie ,bo dziecko naśladując nas,  na pewno różnymi sposobami a nawet groźbami namówi nas do jedzenia. Z doświadczenia wiem, że buraczki mogą upiększyć naszą jadalnię. Traktujmy więc poważnie naszego milusińskiego , jedząc z nim to co dla niego „dobre” /?!/. Taki dziwny dobór jedzenia nie zdarza się często, ale buduje świadomość uczestniczenia malucha w życiu rodziny i odpowiedzialności za nią. Zaś w samym menu dziecka nie nastąpi wielka katastrofa, raczej most łączący dwa światy-dorosłych i dzieci.

 

error: Content is protected !!